Zrobieni w sardynkę...




Wczoraj moja mama kupiła sardynki w sosie pomidorowym. Nie byłoby o czym mówić, gdyby nie fakt, że owe.. sardynki okazały się być szprotami! Obejrzałam puszkę w celu przeczytania składu (bo ostatnio mam tą nową manię, że nim coś zjem to najpierw rozczytuję się w składnikach i przeprowadzam selekcję: albo zjem bez mrugnięcia okiem, albo z przymrużeniem, albo decyduję, że lepiej się nie narażać się na bioluminesencję w nocy, a kto wie, może nawet i w dzień..) Otóż, ja się patrzę a tam: SZPROT o wdzięcznej łacińskiej nazwie Sprattus sprattus:D  Zobaczcie sami:


Nie żebym coś miała przeciwko szprotkom, ale jeśli szproty i sardynki byłyby tą samą rybą, to dlaczego sprzedawcy upierają się, aby pakować je do dwóch osobnych puszek, pod dwiema różnymi nazwami? A jeśli się różnią, to czy uczciwie jest wprowadzać klienta w błąd nazywając szprota sardynką? Jak chodzi o smak, nie powiem, zjadłam, smakowało mi, ale czy naprawdę nie można obyć się bez wprowadzania klienta w błąd? Po co to robienie wody z mózgu?
Postanowiłam wybadać  trochę ten temat. Początkowo byłam przekonana, że producent chce po prostu zarobić dwa razy więcej, bo jak wiadomo zazwyczaj puszka sardynek kosztuje około 4 do 6 złotych w zależności od marki, wagi i zawartości ryby w rybie, ale zrobiło się jeszcze ciekawiej, gdy okazało się, że te „sardynki” były mniej więcej w cenie szprotów, czyli lekko ponad 2zł, zostały kupione w Biedronce.

Tak się składa, że przyszło mi dzisiaj zawitać do Tesco, tak więc z ciekawością zajrzałam na dział z konserwami rybnymi. Byłam przekonana, że tam też znajdę te oszukiwane sardynki, a tu niespodzianka! Były sardynki w sosie pomidorowym tej firmy ale tylko prawdziwe, no i puszka też była w normalnej cenie: 125g. za 3.99zł (to wychodzi ok. 31,90zł/kg). Dla porównania puszka szprota w sosie pomidorowym tej samej firmy: 170g. kosztowała 3,79zł (22,30 zł/kg). Czyli wychodzi na to, że szproty z Biedronki  są minimalnie tańsze od szprotów z Tesco (odnoszę się tylko do tej konkretnej firmy), albo przynajmniej w identycznej cenie (na pewno nie przekraczają 22,30/kg) skoro 110g kosztowało ok. 2,35zł, pod warunkiem, że kupujemy je pod nazwą „Sardynki”..

Nieświadomy niczego klient wrzuca radośnie „SARDYNKI sprattus sprattus …” do koszyka zapewne z przeświadczeniem wspaniałej okazji jaką wyłapał – cóż, jedyne czym można się pocieszyć, to to, że na pewno nie przepłaca.. i ostatecznie szprot też ryba i to moim zdaniem jak najbardziej jadalna ;P
ale to nie o to chodzi!!! mnie najbardziej wkurzył  w tym wszystkim fakt jawnego oszustwa, mało kto wczytuje się w momencie zakupu w miniaturowe napisy na konserwie rybnej, widzisz sardynki – cena- ciach kupujesz, ale czy gdyby zamiast tego pisało szprot to też tyle samo ludzi by go kupiło? na pewno nie, bo za szprota taka cena to norma, ale za sardynkę????  a może to jest właśnie metoda na szybkie pozbycie się nadmiaru szprota z magazynów, nie wiem, czyja to wina bardziej, sieci czy producenta, ale moim zdaniem to ściema w czystej postaci.

Przejrzałam parę forów internetowych i dowiedziałam się, że taktyki podobne do opisywanej czyli zastępowanie jednej ryby inną jest całkowicie akceptowalne przez Unię Europejską, pod warunkiem, że: ryba zastąpiona jest inna rybą bardzo blisko spokrewnioną (w tym wypadku, są to śledziowate), a po drugie producent musi umieścić rzetelną informację w składzie, jaką rybę włożył do puszki naprawdę (czyli ten drobniejszy tekst pod spodem, który spora część ludzi zauważa dopiero w domu, przymierzając się na spokojnie do otwarcia puszki na kolację..) ;-)

Wniosek? dobry przekręt nie jest zły i niestety jeszcze nie raz się o tym przekonamy, chociażby na hipermarketowym regale z parówkami..:P ale o serdelkach będzie kiedy indziej.. ;)

                   
                       Szprot                                                      Sardynka


Komentarze

  1. http://www.youtube.com/watch?v=nkR18ro4tQs

    OdpowiedzUsuń
  2. to wieksze to makrelka chyba?

    OdpowiedzUsuń
  3. o ludzie, nadawaloby sie do teleekspressu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezły myk na klienta.. :P najlepsze, że większość kupujących w ogóle nie zwróci na to uwagi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Sardynki nie są w rzeczy samej gatunkiem ryby! Sardynki stają się sardynkami na skutek tradycyjnej metody przyrządzania. Do produkcji sardynek używa się aż 11 różnych gatunków ryb z całego świata.

    OdpowiedzUsuń
  6. szprot jest często nazywany sardynką norweską

    OdpowiedzUsuń
  7. Sardynka i szprotka są zupełnie różnymi rybami, ale sporo polskich producentów wrzucają do puszek szprotkę zamiast prawdziwej sardynki (Sardina pilchardus).
    Po prawej stronie na Pani obrazku jest makrela, sardynka wygląda tak: http://pongolacold.co.za/wp-content/uploads/2014/08/5134.jpg
    Polecam szukać w składnikach na puszce sardynek - Sardina pilchardus i trafie Pani na prawdziwe sardynki.

    OdpowiedzUsuń
  8. To może do butelki na piwo nalać wody mineralnej gazowanej, tez ciecz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz